Co ma wspólnego COVID-19 i Zielony Ład? Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że nic. Co może bowiem łączyć epidemię koronawirusa z planami przekształcenia gospodarki w taki sposób, żeby była bardziej przyjazna środowisku? W istocie bardzo wiele. I „pandemia”, i „globalne ocieplenie” to straszaki wprowadzone po to, aby odebrać nam własność, a wraz z nią wolność. W pierwszym wypadku dzieje się to za sprawą restrykcji i lockdownów, a w drugim przez przechodzenie na zieloną energię i przez wprowadzanie zabójczych dla gospodarek zakazów.
Dzisiaj już wiadomo, że COVID-19 nie wydostał się sam z chińskiego Wuhan. Od początku statystyki zachorowań i zgonów są sztucznie podbijane przez mieszanie zachorowań i zakażeń, a także zgonów na koronawirusa i z powodu chorób współistniejących. Mimo to, w świetle dawnej definicji tego, czym jest pandemia, COVID-19 nie zasługiwał na to miano. Dopiero w kontekście zmienionej definicji przez WHO można było ogłosić, że COVID-19 jest globalnym zagrożeniem. Wprowadzono niczym nie uzasadnione skrajne środki zaradcze, które okazały się pod wieloma względami gorsze od choroby. Zakazy przemieszczania się, konieczność chodzenia w maseczkach przez limity w sklepach i kościołach po zamykanie całych gospodarek nie przyniosły obiecywanej poprawy sytuacji zdrowotnej. Przynieść zresztą nie mogły, były niekonstytucyjne, ale spowodowały tragiczną sytuację społeczeństw, także gospodarczą. W efekcie rządy na całym świecie wydrukowały olbrzymie ilości pieniędzy, które wprowadziły do obiegu w formie zapomóg, tzw. tarcz. Było to jak dolewanie oliwy do ognia. Wywołało, bo musiało wywołać, olbrzymią inflację, która jest jak druga fala tsunami po wprowadzonych restrykcjach. Na naszych oczach rząd pozbawia nas naszych oszczędności, niszczy małe i średnie firmy, wpędza w długi na pokolenia.
Równolegle realizowany jest tzw. Zielony Ład, czyli przechodzenie na „bezemisyjną gospodarkę”. Jest to oczywiście bzdura, bo nie ma czegoś takiego, ale cofa nas to o całe dekady rozwoju. Kolejne państwa rezygnują z osiągnięć cywilizacyjnych i wcześniejszych kół zamachowych gospodarek, jak silniki spalinowe czy węgiel. Samo przejście na źródła energii odnawialne, o ile w ogóle możliwe, będzie kosztować świat biliony dolarów. Do tego należy doliczyć koszty przejścia na samochody elektryczne, których sama infrastruktura powoduje niewyobrażalne koszty, nie licząc cen samych aut. Przy tej okazji wprowadza się lewicową agendę, jak w USA, gdzie już obiecuje się mieszkanie i pracę dla wszystkich. Wszystkie te „innowacje” są przeprowadzane oczywiście na koszt obywateli dzięki podwyższaniu podatków. Nie tylko tych dzisiejszych, ale też przyszłych.
Chris Klinsky o wzroście cen
Obserwujemy dzisiaj wzrost cen wszelkich produktów, w tym podstawowych. Rosną koszty życia poprzez wzrost opłat i rat kredytów. Poziom życia obywateli drastycznie się obniża, a to może być dopiero początek. W istocie zresztą o to chodzi. Wystarczy spojrzeć na to, co działo się i dzieje wokół kredytów hipotecznych. Z jednej strony Rada Polityki Pieniężnej, odpowiedzialna za wyznaczanie polityki monetarnej w państwie, utrzymywała długo, zbyt długo, jak głoszą zgodnie prawie wszyscy ekonomiści, stopy procentowe na historycznie niskich poziomach. To powodowało, że kredyt był niezwykle tani, było łatwo pozyskać pieniądz, co też powodowało, że ceny nieruchomości osiągały niebotyczne sumy. W ten sposób mieliśmy samonapędzającą się machinę. Kredyt był udzielany po to, by ludzie mogli kupować mieszkania, ale przez łatwo dostępny kredyt, ich ceny były wygórowane, co sprawiało konieczność zadłużania się na całe życie. Z drugiej strony dzisiaj słyszymy, że trzeba drastycznie podnieść stopy procentowe, co dla tysięcy, a może nawet milionów Polaków, będzie oznaczać utratę mieszkania i długi.
Oczywiście, dzisiaj znów, tak jak w przypadku kredytów frankowych, mówi się o odpowiedzialności obywateli, którzy powinni przewidzieć wzrost stóp procentowych i nie brać kredytów o oprocentowaniu zmiennym. Po pierwsze jednak, banki w Polsce innych kredytów udzielać nie chciały, a na pewno nie powszechnie. Po drugie, ludzie muszą gdzieś mieszkać, a najbardziej nieodpowiedzialna okazała się Rada Polityki Pieniężnej, która zapewniała długo, że nie przewiduje wzrostu stóp procentowych, a potem zastosowała terapię szokową.
Niestety, możemy być pewni, że jesteśmy dopiero u początku procesu, który ma doprowadzić miliony ludzi do nędzy. Jak wiadomo bowiem, pieniądz jest gwarantem niezależności i wolności. Aby nas zniewolić, muszą wpierw odebrać nam własność.
Chris Klinsky
Comments