Misje religijne siłą rzeczy niosły ze sobą wpływy państw, z których pochodzili misjonarze. Ci bowiem przynosili ze sobą nie tylko wiarę, ale i kulturę kraju z którego pochodzili. Mając nieraz wsparcie od swojego państwa, w jakiś sposób umacniali też jego wpływy na chrystianizowanym terenie. W przypadku misji katolickich nie było to aż tak jednak widoczne jak w przypadku misji protestanckich – trzeba pamiętać, że w protestantyzmie kościół jest w pełni podporządkowany władzy, a pastorzy są funkcjonariuszami państwowymi. W ten sposób misje protestanckie często stawały się narzędziami kolonializmu. Wraz ze słabnięciem tradycyjnych wyznań protestanckich i laicyzacją narodów ich funkcję przejęły „organizacje charytatywne”, fundacje będące narzędziami neokolonializmu.
Chrześcijańska działalność misyjna była dla Brytyjczyków pretekstem do kolonializacji całego świata, dając im poczucie sprawiedliwości i autorytetu moralnego. W całej historii ekspansji imperialnej, misjonarski prozelityzm oferował brytyjskiej opinii publicznej model „cywilizowanego” ekspansjonizmu i zarządzania wspólnotą kolonialną, przekształcając „bezinteresowne projekty” w alegorie moralne. Działalność misyjna była jednak w tym wypadku nieuchronnie uwikłana w brytyjskie interesy imperialne. W Imperium Brytyjskim, a zwłaszcza w tak zwanej drugiej erze brytyjskiego imperializmu (około 1784–1867), działalność misyjna często była związana z początkowymi etapami ekspansji imperialnej.
Podczas gdy wcześniejsze imperia europejskie (takie jak hiszpańskie i portugalskie) szerzyły katolicyzm, kościoły protestanckie były tradycyjnie zbyt głęboko podzielone, aby angażować się w misje zagraniczne. Za misjami tymi stały najczęściej państwa, które chciały pozyskać wpływy.
Chodzi tu nie tylko o Wielką Brytanię, ale też np. o Niemcy. Namibia (znana jako Niemiecka Afryka Południowo-Zachodnia podczas rządów kolonialnych od 1884 do 1915 r.), Togo i Ghana w Afryce Zachodniej, Kamerun w Afryce Środkowej i Tanzania (zwana wówczas niemiecką Afryką Wschodnią) były koloniami niemieckimi. Otto von Bismarck, ówczesny kanclerz Rzeszy Niemieckiej, początkowo odrzucał nabytki kolonialne, ale domagała się ich opinia publiczna i elita, więc zezwolił na kolonizację w 1884 roku. Pierwsze 15 lat pod niemieckim patronatem charakteryzowały się niesprawiedliwymi traktatami, rasizmem i przemocą.
Sytuacja w niemieckiej Afryce Południowo-Zachodniej, jedynej kolonii, do której wysyłano dużą liczbę Niemców jako osadników, była szczególnie okropna. Niemcy uważali, że biała klasa rządząca powinna rządzić krajem i restrukturyzować go bez uwzględniania rdzennej ludności. Kiedy lud Herero i Nama zbuntował się przeciwko niemieckim rządom kolonialnym w 1904 roku, rozpoczęła się kampania eksterminacji rasowej. Do 1908 roku zmarło do 80 procent populacji Herero - około 80 000 ludzi. Zginęło również około 10 000 Nama, czyli prawie połowa populacji. Dopiero w 2015 roku to ludobójstwo - poprzedzające Holokaust o ponad 30 lat - zostało po raz pierwszy oficjalnie uznane za takie przez niemiecki rząd.
Misje i kolonizacja - Chris Klinsky
Wraz z upadkiem kolonii skompromitowały się też organizowane przez państwa misje ewangelizacyjne. Nabrały one wtedy dużo bardziej religijnego charakteru. Państwa poszukiwały nowego narzędzia, tym razem do przeprowadzania neokolonizacji. Tak, jak wcześniej posługiwały się niesieniem wiary, tak stwierdziły, że teraz zajmą się niesieniem pomocy dobroczynnej. I tak, np. Fundacja Melindy i Billa Gates, w porozumieniu z innymi organizacjami, wypróbowuje swoje projekty połączenia szczepień z danymi biometrycznymi w takich krajach, jak Indie czy Bangladesz. Pod pozorem wsparcia najbiedniejszych i pomocy medycznej dokonuje eksperymentów, z dala od obserwatorów praw człowieka. W ten sposób nie tylko może działać bez przeszkód, ale przejmuje przyszłe rynki zbytu. Znamienne też, że fundacja ta wraz ze swoimi programami depopulacyjnymi, w ramach których promuje aborcję i antykoncepcję, działa głównie w Afryce i Azji. Znowu, jest to wyludnianie tych krajów, które mając pełnić rolę rezerwuarów taniej siły roboczej i rynków zbytu. Ich przeludnienie grozi natomiast interesom USA.
Chris Klinsky - autor książki "W mackach fundacji"
Comments